Wychowałam się na starych filmach. Pamiętam jak rodzinnie dostaliśmy pierwszy odtwarzacz wideo. Kiedy tylko sprawdziliśmy, że w telewizji puszczany będzie
Sokół maltański, włożyliśmy kasetę i wcisnęliśmy nagrywanie. Płacz był straszny, kiedy okazało się, że coś źle podłączyliśmy i nagrał się wyłącznie dźwięk. Ale wiecie co? Słuchałam tej kasety ze trzy razy, dopiero później, w erze DVD znalazłam „pełną” wersję filmów.
Uwielbiałam też chodzić do Iluzjonu Filmoteki Narodowej, wybierając filmy często przypadkowo. Repertuar mieli taki, że nie można było trafić źle. Mogło się najwyżej okazać, że takie na przykład
Dawno temu w Ameryce jest filmem dość nieprzeciętnej długości (230 minut!) i w trakcie seansu decydować – wyjść ze świetnego filmu, czy znów spóźnić się i zebrać burę od rodziców. Oczywiście, wybrałam to drugie.
Planowałam nawet kiedyś, że pójdę na filmoznawstwo. Nic z tego nie wyszło, trafiłam za to na charakteryzację filmową. Miałam zajęcia z historii teatru i filmu, naukę projektowania, historię stroju i makijażu. No i się zaczęło. Fascynacja dawnymi epokami, tworzeniem stylizacji, a przede wszystkim zdobyłam solidne podstawy.
Kilka lat później natknęłam się na serial
Mad Men. Od niego chyba zaczęło się przyglądanie detalom, strojom, zachowaniom (w tak zwanym międzyczasie zainteresowałam się antropologią i skończyłam pedagogikę kulturoznawczą, więc było to znów naturalne). Były próby układania (za krótkich!) włosów, szperanie w szmateksach, pierwsza spódnica z (pół)koła, czarna w różowe kropeczki. Czyli będą i lata pięćdziesiąte, pomyślałam wtedy.
Któregoś dnia zachciało mi się stylizacji pin-upowej. Znalazłam w sieci tutorial, dowiedziałam się jak zakręcić rollsa, znalazłam odpowiednie ubrania i poszłam na wieczorne spotkanie. Czułam się świetnie, fryzurę i makijaż chwalono, no i te wszystkie spojrzenia!
O czym będzie ten blog? Głównie o modzie z okresu od lat czterdziestych do sześćdziesiątych i wszystkim co z tymi czasami związane. Z rozszerzeniem do przedziału od lat dwudziestych do osiemdziesiątych. A najszerzej, to o świecie mniej lub bardziej retro. Będzie trochę historii, inspiracji, będzie o książkach, filmach i serialach, a trochę o dobrych sklepach i designie vintage. Będą zdjęcia i recenzje, wywiady, porady i pytania. Uznałam bowiem, że skoro frajdę sprawia mi pokazywanie i opowiadanie o tym, co mnie fascynuje, to warto pójść o krok dalej.
Retro robi się coraz bardziej modne, często znaleźć można w sklepach baskinki, projektanci sięgają po spódnice z koła (jak np. Oscar de la Renta w
najnowszej kolekcji), a znane marki fotografują swoje kolekcje bielizny w scenerii rodem z klasycznego pin-upu (jak zrobiła to
Passionata). Nadal jednak styl retro jest, i zapewne pozostanie, niszą. To właśnie ona mnie interesuje, tudzież ludzie, którzy jej szukają.
Ach, ostrzegam. Czasem będzie słodko.
Bardzo interesujący blog. Zaczynam czytać wszystko od początku :D
OdpowiedzUsuń