wtorek, 12 sierpnia 2014

Wewnętrzne dziecko ;)

Są takie sklepy, o których należałoby zapomnieć. I takie, o których Bon Bon La Kritz nie powinna była mi przypominać! Ale stało się. Zacięła się w palec i nakleiła nań najpiękniejszy plaster świata. Taki z rockabillowym, tatuażowym wzorem. Musiałam wiedzieć skąd go wzięła!



A jak już się dowiedziałam, że z Tigera* to podjechałam, a jak podjechałam, to oczywiście pławiłam się w ich produktach. 

No zwariować można. Same niezbędne rzeczy! Klapków z trawą na szczęście nie mieli w moim rozmiarze, postanowiłam więc skupić się na tym po co przyjechałam. No, może niezupełnie się udało, ale przynajmniej zachowałam stylistykę! ;)



Mam więc dwa piękne, duże, naklejane tatuaże, które na bank przetestuję. Albo na jakiejś sesji zdjęciowej, albo na wakacjach. Tych drugich nie mam na razie nawet w planach więc szykujcie się na zdjęcia. ;)




Chusteczki z założenia miały mi towarzyszyć w planowanej sesji marynarskiej. Zbieram do niej gadżety i zastanawiam się, którego fotografa zaprosić do współpracy.



A plastry oczywiście uratują mi życie w najmniej spodziewanym momencie. Przecież mówiłam, że same niezbędne rzeczy! I wszystko to za 22 zł bodaj. 

Tak więc nie polecam wam tego sklepu. Nie znajdziecie tam nic ciekawego. A jak już tam będziecie, to nie miejcie pretensji do mnie! ;)

* To nie jest tekst sponsprowany, ja po prostu lubię takie rzeczy. :)

4 komentarze: