Jakiś czas temu napisała do mnie
Magda. Że uwielbia pin up, że chciałaby żeby coś w temacie się
zadziało w Radomiu i czy mogę coś jej podpowiedzieć.
Porozmawiałyśmy sobie, podpytałam o kilka rzeczy, a przede
wszystkim powiedziałam jej – nie czekaj, działaj!
I wiecie co? Ta niezwykła dziewczyna
dokładnie to zrobiła! W miesiąc zorganizowała imprezę, wciągnęła
w nią mnóstwo ludzi w klimacie, zainteresowała bodaj wszystkie
lokalne media, ściągnęła ludzi ze starymi samochodami, a nawet
retro-cyklistów, ale może po kolei.
12 lipca o godz. 14.30, w Radomiu,
rozpoczęła się impreza Weź się pin-up. Szykowałam się na nią
od jakiegoś czasu, postanowiłam pojechać na nią samochodem, czyli
miałam 4 wolne miejsca. Jak się okazało, chętnych było więcej,
pojechaliśmy więc ostatecznie w dwa samochody, do których weszło
10 osób. Mocny warszawski skład wystartował koło 13.00, śmignął
całą trasę, po czym oczywiście nieco pogubił w samym Radomiu. Na
szczęście jednak trafiłyśmy, a organizatorka przywitała nas
uśmiechem od ucha do ucha, nie przerywając czesania jednej z
dziewcząt.
Udałyśmy się na zaplecze,
przebrałyśmy, zjadłyśmy (całe szczęście, że o tym
pomyślałyśmy! Następny moment, w którym był czas na taki
drobiazg jak jedzenie nadarzył się bodaj koło 21.00!) i
ustawiłyśmy w kolejce do czesania. Zajmowały się tym dwie
fryzjerki z salonu Afryka i sama organizatorka – Magda. Istne cuda
wychodziły spod ich rąk!
foto: Karol Wilczyński / radomnews.pl od góry: Magda (organizatorka wydarzenia) i ja |
Zaraz obok można było oddać się w
ręce wizażystki (tego akurat żadna z nas nie potrzebowała, można
jechać 100 km bez fryzury, ale nie bez makijażu! ;) ), a jeśli
ktoś miał ochotę, mógł pobuszować wśród wieszaków z
ubraniami ze Starej Szafy. Sama upatrzyłam tam cudne czerwone
szpilki w białe kropeczki, które idealnie dopełniały mojej
stylizacji.
W drugiej sali Piwiarni Warka, w której
impreza się odbywała, rozstawiła się Ale babka ze swoimi cudnymi muffinkami i ciastami. Pavlova skradła me serce.
Ledwo kawałek dalej podziwiać można było muchy marki Muha. Działo się tak dużo, że nie zdążyłam ich dokładnie obejrzeć, ale na szczęście są na facebooku, kontakt już nawiązany.
foto: Karol Wilczyński / radomnews.pl |
Ledwo kawałek dalej podziwiać można było muchy marki Muha. Działo się tak dużo, że nie zdążyłam ich dokładnie obejrzeć, ale na szczęście są na facebooku, kontakt już nawiązany.
foto: Karol Wilczyński / radomnews.pl |
Myślicie, że to koniec? Skąd! Byli
jeszcze tatuatorzy, którzy cały dzień mieli pełne ręce roboty,
był i modyfikator ciała (pierwszy raz oglądałam kolczykowy gorset
na żywo, ale chyba jednak fanką nie zostanę).
foto: Karol Wilczyński / radomnews.pl |
W karcie znaleźć można było
specjalnie przygotowane pin-upowe drinki, pyszny bezalkoholowy poncz
(jako kierowca - doceniam) i jedzenie w amerykańskim stylu, które
przywoziła kelnerka na wrotkach.
A wszystko to przy dźwiękach muzyki
puszczanej przez Porter Matta. W ciągu dnia do tańców na świeżym
powietrzu dali się namówić tylko niektórzy, ale wieczorem, kiedy
się ściemniło – piętro z parkietem było pełne do 5 nad ranem!
foto: Karol Wilczyński / radomnews.pl |
Za to te dzienne tańce zaczęły się
przy przepięknym krążowniku szos. I muszę wam powiedzieć, że
kiedy fotografowie zwietrzyli temat to zdjęciom przy nim nie było
końca.
Przenosiłyśmy się tylko co i rusz do innego samochodu. Zachwycający Cadillac z odkrytym dachem czy bielusieńki Garbus? Kiedy dojechała BMW Isetta, stanęłam jak wryta. Toż to najcudowniejszy samochód świata! I to w jakim stanie! Jej właściciel, Paweł, okazał się fantastycznym rozmówcą i tolerancyjnym gospodarzem. Zdjęciom nie było końca.
foto: Jakub Nowak z HQ foto |
Przenosiłyśmy się tylko co i rusz do innego samochodu. Zachwycający Cadillac z odkrytym dachem czy bielusieńki Garbus? Kiedy dojechała BMW Isetta, stanęłam jak wryta. Toż to najcudowniejszy samochód świata! I to w jakim stanie! Jej właściciel, Paweł, okazał się fantastycznym rozmówcą i tolerancyjnym gospodarzem. Zdjęciom nie było końca.
foto: Karol Wilczyński / radomnews.pl od lewej: Magda (organizatorka wydarzenia), ja i BMW Isetta |
Zawitali również retro-cykliści ze
świeżo założonego stowarzyszenia Sprężyści. Większość, nie wiedzieć czemu, przyszła incognito, na
szczęście jednak Łukasz dzielnie reprezentował swoją grupę, a
nawet przewiózł niektóre z nas na ramie czy bagażniku.
Wśród tych wszystkich atrakcji nie
zabrakło i konkursu na najlepszą stylizację. Jako członek jury
miałam niezłą zagwozdkę, wśród uczestników imprezy bowiem
mnóstwo było ciekawych stylizacji. Niektóre były bardziej pin up,
inne klasyczne, sporo szło w kierunku rockabilly. Ostatecznie
wybrałyśmy z Magdą zwyciężczynie, teraz pozostaje nam tylko
czekać na efekty sesji zdjęciowej, która była jedną z nagród!
foto: Karol Wilczyński / radomnews.pl |
Było naprawdę niezwykle. Klimat jaki
towarzyszył imprezie, świetni ludzie, którym chciało się ruszyć
z domu, ci wszyscy fascynaci zebrani w jednym miejscu. Jestem
zachwycona i mam ogromną nadzieję, że to była pierwsza z wielu
takich imprez w Radomiu.
Poczytać o imprezie możecie trochę w: Gazecie Wyborczej, Echu Dnia, Oknie na miasto (strona 7). A więcej zdjęć znajdziecie tutaj, tutaj i tutaj. :)
Poczytać o imprezie możecie trochę w: Gazecie Wyborczej, Echu Dnia, Oknie na miasto (strona 7). A więcej zdjęć znajdziecie tutaj, tutaj i tutaj. :)
Jejku, to musiało być niesamowite! Podziwiam organizatorkę, że sama się z tym wszystkim uporała! :)
OdpowiedzUsuńNaprawdę świetna sprawa! Pięknie wyglądałyście, czuje się TEN klimat. Jedynie przeraził mnie gorset robiony bezpośrednio na skórze. Brr. :D
OdpowiedzUsuńDziewczyny - wyglądacie szałowo, a zdjęcia z samochodami - rewelacja!
OdpowiedzUsuńTo musiało być cudowne! Cały dzień w klimacie pin-upu...zazdroszczę ;) Och i ten samochód - istne cudo! :)
OdpowiedzUsuńPrzepiękne zdjęcia! :) Musiało być nieziemsko.
OdpowiedzUsuń